Duszanbe stolica Tadżykistanu jest położona w centrum doliny Gissar, 812 m.n.p.m., na skrzyżowaniu rzek Varzob i Luchob. Jest to stosunkowo młode miasto gdyż zostało założone w 1924 roku i przyjęło początkowo nazwę Duszanbe, a w 1929 do 1961 roku nazwa została zmieniona na Stalinabad i ponownie na Duszanbe.

Wylądowaliśmy w Duszanbe o 3:20, ale zanim się wydostaliśmy z lotniska wybiła 5:00. Zaraz po wylądowaniu dało się odczuć wschodnią biurokrację, a dokładniej opisując: masa ludzi wypełniająca deklaracje i czekających na odprawę i ?aż? dwóch celników. Do hotelu dotarliśmy o 5:30 po toalecie i krótkiej reorganizacji zasiedliśmy do śniadania o 7:00. Część ekipy po 24 godzinnej podróży poszła spać, ja z Piotrem wyruszyliśmy zwiedzać stolicę Tadżykistanu, bo po co tracić czas na spanie gdy dzień piękny, duszny i gorący ;). Na zwiedzanie miasta nie mamy za wiele czasu bo za 3 godziny, jesteśmy umówieni z kierowca na wyjazd do miejscowości Nurek.



Boczne ulice Duszanbe są ubitym piaskiem gdzie wznosi się tuman kurzu jak przejedzie samochód, ale za to główne drogi miasta to strzeliste mini autostrady z dobrym asfaltem.



Wejście do Parku Rudakiego, właściwie Abu Abdullah Dżafar ben Muhammad uważanego za klasyka literatury tadżyckiej.

Pałac Narodu w Duszanbe.

Pomnik Rudakiego.

Coś się tu buduje ale nikt mi nie mógł wyjaśnić co, bo do końca nie wiadomo. Pieniądze na budowę pochodzą od szejków arabskich.


Jedwabny szlak.

Pomnik Ismoili Somoni. Tu mieliśmy przyjemność poznać milicjanta (na zdjęciu Pan w niebieskiej koszuli po prawej stronie), który był strasznie miły i jest wielkim przyjacielem Polski, jest w żałobie z Polskim Narodem po katastrofie w Smoleńsku. Po konwenansach nastąpiło żądanie 2$ za miłe przyjęcie w ich kraju 😉 nie mieliśmy przy sobie małych nominałów dolarów ani somoni więc powiedzieliśmy prawdę – że nie mamy, wtedy zaczęło się coś w rodzaju brania nas na litość w końcu dalibyśmy mu z litości ale nie mieliśmy.


Meczet Haji Yakoub.

Tak wygląda miasto poza głównymi ulicami. Oczywiście jak to ja musiałem gdzieś pójść, gdzie się nie chodzi 😉



